Archiwum styczeń 2004


sty 31 2004 fly little wing
Komentarze: 3

tanie linie lotnicze sa barrrrdzo w porzadku :))) obsluga przemila (chociaz jedna stewardessa byla klonem Ewy Minge), nawet dostalem jedzenie, co prawda w postaci kanapki, ale tak samo mnie kiedys karmil wcale nie tani LOT :)

niestety nic nie wyszlo z pieknych widokow, bo caly czas lecielismy ponad pulapem chmur :/// co nie znaczy, ze chmury sa brzydkie. sa obledne, ale ja chcialem ogladac Alpy :/ troche sie przejasnilo nad Apenianami, ale nad Rzymem znowu byly chmury :/ ladowanie tak delikatne, jakby za sterami siedzial Polak, co bylo sporym zaskoczeniem po strasznie ciezkim starcie - mialem wrazenie, ze samolot przegrywa z grawitacja

inspirowany wskazowkami Raffaela (muchos gracias!!) dopiero na lotnisku zaklepalem sobie tani hotelik w centrum Rzymu, do ktorego pozwolilem sie zawiezc autokarem za jedyne 8 euro. Hotel ok, pokoj z lazienka i wielkim lozkiem. Pod oknem dra sie Wlosi (ale nie spiewaja mi serenad), tramwaj tlucze sie z mozolem, a ja chlone dzwieki obcego miasta :) np. nowym dzwiekiem jest tu szmer podnoszonych rolet we wszystkich oknach. a wlasnie, bo wloskie okno sklada sie z kilku elementow

wiec sa rolety zewnetrzne (czasami trafia sie starszy model z okiennicami), okno wlasciwe, okiennice wewnetrzne i zaslonki. to chyba zeby nie bylo zbyt prosto ;)

i to by bylo na tyle, bo moj czas w kafejce sie skonczyl

CIUM!

kubissimo : :
sty 30 2004 moshi moshi
Komentarze: 2

czyli sezon na filmy z Japonia w tle

w Berlinie poszlismy z Ewa na Lost in translation, wczoraj obejrzalem sobie Ostatniego samuraja.

Zaden z nich mnie nie zachwycil.  

Pierwszy przynajmniej ma silnego bonusa w postaci GENIALNEGO Billa Murray'a w roli glownej - material co najmniej na nominacje do Oskara. W drugim jest Tom Cruise, ale jego najlepsza strona sa wiecznie jedrne posladki i tu sie koncza pozytywy :/

Do tego oba sa ladnie sfilmowane i nic wiecej. Pierwszy opowiada o uczuciu niemozliwym z dziwnym krajem w tle. Drugi opowiada o honorze w wydaniu japonskim. Na pierwszy temat widzialem juz 983749823749 filmow. Na temat drugi bardziej by mnie ruszyla opowiesc o polskiej kawalerii szarzujacej na niemieckie czolgi w 1939.

wydalem duzo pieniedzy na bilety i wcale nie czuje sie komfortowo ;)

ehhh

kubissimo : :
sty 30 2004 bo kazdy Polak to zlodziej
Komentarze: 0

ehhh

w wielkim sklepie typu EMPIK (ale w Berlinie) robilem research dla mojej kuzynki. research poleal na przegladaniu pewnych ksiazek i robieniu notatek. no to przegladalem i robilem. a poniewaz mialem przy sobie tylko mala kartke papieru, to zeby mi sie wygodniej pisalo wyciagnalem z torby katalog z Jackpota, coby mi sluzyl za podkladke.

po zrobieniu notatek schowalem kartke i podkladke do torby i najwyrazniej ktos z obslugi zle to zinterpretowal, bo przy wyjsciu niemily pan ochroniarz zaciagnal mnie na zaplecze i powiedzial, ze ja im cos ukradlem. no i zaczelo sie grzebanie w mojej torbie, a tam niestety z materialow papierowych tylko ten katalog i nic wiecej. co prawda mialem tam jeszcze ubraniowe zakupy Ewy, ale to nic nie ulatwilo, bo pan ochroniarz zrobil glupia mine widzac u mnie damska bielizne ;)

moje proby wytlumaczenia o co chodzilo spelzly na niczym, bo ochroniarz uznal, ze po prostu wczesniej sie przestraszylem i odlozylem ukradziona rzecz w inne miejsce :/ generalnie byl bardzo niezadowolony, ze nic nie ukradlem, ale Raffael mowil, ze to dla tego, ze od kazdego zlapanego zlodzieja oni dostaja dodatkowe pieniadze

coz... bardzo mi przykro ;)

kubissimo : :
sty 26 2004 First we take Berlin...
Komentarze: 1

 Lubię to miasto. Znam je słabiutko, ale bardzo lubię.

Co prawda tym razem czuję duży dyskomfort, bo mój niemiecki stał się szczątkowym organem i pewnie zaraz mi odpadnie, ale miasto i tak jest fajne.

Jest uroczo, śnieg jak w okolicach Bożego Narodzenia, wszędzie jest motyw niedźwiedzia, mężczyźni są przystojni w ujednolicony sposób (i to w sposób, jaki ja bardzo lubię), kobiety... cóż, na pewno są bardzo miłe ;)  Potsdamer Platz robił większe wrażenie, kiedy był gigantycznym placem budowy. Teraz też jest ok, ale nie czuje się tam tej ogromnej przestrzeni.

Za to ogrom przestrzeni jest łatwo wyczuwalny w muzeum na Checkpoint Charlie – to dawne przejscie graniczne między Wschodnim i Zachodnim Berlinem. Zwiedzaliśmy je z Ewą całe popołudnie, a muzealne sale wcale nie chciały się skończyć ;) okazuje się, że za duża wystawa też nie jest dobrym pomysłem, bo przy takim natłoku informacji łatwo przekroczyć próg percepcji i w pewnym momencie już tylko chodziliśmy i ślizgaliśmy się wzrokiem po eksponatach. No ale przynajmniej się sporo dowiedziałem o DDR. Bo wstyd się przyznać, ale nie wiedziałem prawie nic :/

Wieczorem wizyta w Klubie Polskich Nieudaczników i oglądanie Klossa na duzym ekranie. Śmieszna zabawa. Do tego DJ o wyglądzie ciecia i przegląd poslkiej muzyki – od Reupbliki do Yugotonu i Renaty Przemyk. :) Chłopcy z Klubu zbierają pieniądze na pomnik Hansa Klossa, który chcą postawić na placu Róży Luksemburg. Nieźle ;)

Generalnie dobrze mi tu. Do tych wszystkich berlińskich pozytywów dochodzi spędzanie czasu z Ewą i Raffaelem, obłędnie pyszne jedzenie, nocne wspinaczki na oblodzona górę w Victoria park, rozmowy o tym, że można puknąć, posunąć, bzyknąć, zaliczyć, zapiąć, itepe

No i w ogóle najszczersze och i ach.

Chętnie zostałbym tu na całe stypendium ;)

kubissimo : :
sty 26 2004 Farewell Miss Iza
Komentarze: 1

 Pożegnanie na peronie było krótkie, ale smutne :/

Do tej pory nie do końca byłem w stanie wytłumaczyć sobie, że to pięciomiesięczna przerwa w całym moim dotychczasowym życiu i czułem się jak Babs z <I>Uciekajacych kurczaków</I> - każde wyjście poza teren kurnika to wycieczka, nawet jeżeli ma się iść pod topór.

Dopiero na peronie zacząłem powoli rozumieć o co chodzi i wcale mi się to nie spodobało.

Bo wycieczka, to wycieczka, ale czemu na tak długo????

Chyba robię się jakiś taki dziwnie sentymentalno-patriotyczny, bo jadąc pociągiem coraz bardziej się nakręcałem, że nieprędko zobaczę taki tradycyjny polski krajobraz na wierzby, szopę i dwie krowy :/ ehhh

Dopiero po przejechaniu granicy, gdzie jakiś Stefen się przypieprzył do mojego paszportu, pozbierałem się w sobie i zrobiło mi się lepiej. Będzie co będzie.

Nie będę filozował ;)

kubissimo : :