My laughing Valentine
Komentarze: 1
O ile nie cierpie pieprzonych walentynek, o tyle tym razem bylo naprawde kapitalnie.
Zostalismy zaproszeni przez Natalie na wielkie przyjecie. Zaproszenie bylo o tyle zabawne, ze Natalia podkreslala w co drugim zdaniu, ze bedzie w domu ZUPELNIE SAMA. Niby ok, ale skoro zapraszala samych facetow, to zaraz pojawily sie rozmaite interpretacje tego ZUPELNIE SAMA :)))))
No to pojechalismy, ale w okrojonym skladzie – Gabriele, Wayne i ja. I bylo przezabawnie. Zawiezlismy jej trzy zlote swiece – serduszka, zeby jak przystalo na zla kobiete-skorpiona mogla spalic nasze szczerozlote serca ;)))
Natalia zapowiadala, ze jest beznadziejna kucharka, ale chyba troche klamala (SKORPION!), bo przygotowala wielka sterte genialnego jedzenia i wina (a my tez nie przyszlismy z pustymi rekami). Wiec bylo nam dobrze i bardzo bardzo wesolo.
Bo Natalia nie tylko przypomina moja kolezanke z wygladu, ale i z zachowania, wiec przez pol wieczoru nawzajem nakrecalismy sie w niekonczacej sie glupawce.
Potem zlapalismy aparat i zaczelismy sobie robic zdjecia a la sycylijska rodzina. Bawilismy sie cyfrowka, wiec pewnie niedlugo wkleje nasze zdjecia :)
A potem wracalismy do domu na piechote i widzielismy ludzi grajacych w pilke nozna. O 2:30 w nocy. Witamy we Wloszech :)
Dodaj komentarz