moje obawy byly sluszne - listonosz sie zbuntowal i pozbawil mnie jednej przesylki :(
wczoraj Fabio powiedzial, ze rano widzial list do mnie w skrzynce naszych sasiadow (tu skrzynki sa tak skonstrowane, ze widac spory kawalek koperty, no i bylo widac moje nazwisko). tyle, ze powiedzial mi to po poludniu, a nie rano jak ten list jeszcze byl w skrzynce (nie chce marudzic, ale przeciez mogl zapiszczec domofonem i mi powiedziec co i jak). jak poszedlem do tych sasiadow zapytac o list, to wieczorem nikt mi nie otworzyl, a dzis rano starsza pani sasiadka powiedziala, ze niby cos tam bylo, ale ona to od razu polozyla obok skrzynek na listy, bo to nie bylo do niej. fajnie fajnie, ale w miejscu, gdzie zostawia sie taka "nietrafiona" poczte nic nie ma :(
wariant a) starsza pani mowi prawde i odlozyla ten list na poleczke, tylko ktos mi go zarabal (co i tak oznacza jedno - ale glupi ci rzymianie
wariant b) starsza pani jest niefajna i klamie, a list pewnie otworzyla, wyjela wszystkie pieniadze, ktore ktos mi pewnie przysylal w banknotach po 50 euro, a reszte wyrzucila do kosza i teraz sie cieszy, ze skrzywdzila (wciaz nielegalnego) imigranta.
a najbardziej mnie wkurza fakt, ze jak przyszla do mnie pierwsza przesylka, to listonosz niemalze na mnie nawrzeszczal, ze nie ma mojego nazwiska na naszej skrzynce pocztowej i on nie wie, czy ja tam mieszkam, czy nie (widac sam numer mieszkania nie wystarcza). a jak powiesilismy liste, to oczywiscie list do mnie wrzucil do skrzynki nr 5, zamiast 6 :/
wrrrrr
o wrrrrrr